O sensie życia, czyli o miłości i o związkach...
Czym że jest miłość? (Definicja miłości brzmi: Miłość - uczucie, które przejawia się w relacji do drugiej osoby (lub obiektu) połączone z silnym pragnieniem stałego obcowania z nią, czemu może towarzyszyć pociąg fizyczny do osoby będącej obiektem uczucia. Miłość jest przedmiotem fascynacji i źródłem inspiracji dla twórców sztuki, literatury, psychologii i religii. Przez niektórych ludzi bywa uważana za sens życia ludzkiego – czyniąca je prawdziwym i w pełni szczęśliwym.)
Jeżeli by to przetłumaczyć to miłość jest silnym pragnieniem bycia z drugą osobą, ale nie wiedzieć czemu niektórym się to kojarzy tylko i wyłącznie ze ślubem i z dziećmi. Jak się niektórzy dowiadują że dwudziestolatka wyszła za mąż to od razu myślą że wpadła i jest/była w ciąży. Dla mnie to istna głupota. Wyszła za mąż bo miała widać taką potrzebę, takie są jej przekonanie. Nie oznacza to że musiała być lub jest w ciąży.
Dla mnie związek formalny to jest koszmar i ograniczenie wolności człowieka, a w związkach damsko męskich jakieś totalne ograniczenie wolności mężczyzny. Kobiety w ogóle traktują mężczyzn jak jakieś paskudne robaki (oczywiście nie wszystkie) ale traktują nas jakbyśmy byli mniej wrażliwi, mniej inteligentni i myśleli tylko tym co mamy w rozporkach, a zapewniam Was drogie Panie że to jest nieprawda. Ponieważ znam wiele mężczyzn którzy są wrażliwi, inteligentni i myślą głową a nie 21 palcem :-) Związki formalne jak dla mnie to coś niedopuszczalnego. Nie zamierzam się wiązać z kimś na stałe w takim sensie że nie zamierzam się tłumaczyć z każdego wyjścia itp. To narazie tyle, jutro skończę :-)